- Mama, chcę siku! - Pospiesz się, zaraz nasz samolot odlatuje! - Kochanie, nie mogę znaleźć moich dokumentów! Znacie to? Do tego dochodzi płacz dziecka, spojrzenie innych pasażerów, które mogłoby zabić i wymarzony urlop jest do niczego szybciej, niż się zaczął. Oto kilka porad z naszego doświadczenia jak się przygotować do wylotu. Po pierwsze. Do wakacji przygotowujemy się już kilka dni przed wylotem. Jeśli nie kupujecie biletów na ostatnią chwilę, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby przygotować sobie rzeczy. Chyba każdy kiedyś czegoś zapomniał, u mnie jest to najczęściej ręcznik :) Naszykujcie sobie rzeczy które chcecie zabrać, sprawdźcie wcześniej czy mieszczą się do walizki lub plecaka, żeby nie było niespodzianek. Dobrze też sprawdzić wagę bagażu, każda linia lotnicza ma swoje wytyczne odnośnie limitu wagi. Na pewno nie chcecie zastanawiać się na lotnisku czy lepiej coś zostawić czy dopłacić za nadbagaż. Problemem może być lot z przesiadką w inną linię lotniczą. Zawsze należy dostosować się do warunków linii lotniczej, w której można „mniej”. Częstą zmianą jest to co wolno dziecku ponad dwuletniemu wziąć za darmo, a za co trzeba już dopłacić. Po drugie. Nic na ostatnią chwilę. Można się odprawić wcześniej przez internet? Odprawcie się. Możecie być na lotnisku 2 h przed odlotem? Bądźcie. Często biura podróży lub linie lotnicze informują o której godzinie najlepiej pojawić się na lotnisku, ale nie zawsze się to sprawdza. Nam, jak ostatnio lecieliśmy powinno teoretycznie starczyć 45 minut, bo nie mieliśmy bagażu rejestrowanego. W praktyce ponad pół godziny staliśmy w kolejce do kontroli bezpieczeństwa i gdyby nie fakt, że lot był opóźniony moglibyśmy być na ostatnią chwilę, lub tuż po niej. Póki sytuacja na świecie się nie zmieni, kontrola bezpieczeństwa na lotniskach będzie bardziej szczegółowa i należy doliczyć sobie trochę czasu. Każde lotnisko wygląda trochę inaczej. Różni ludzie, różne kultury, różne zasady. Nieraz ponoć można maluszka przenieść w chuście (nam się to nie zdarzyło), a dzieci, które już chodzą (nawet ledwo-ledwo), przez bramkę bezpieczeństwa muszą przejść same. Łucja miała niewiele ponad rok jak musiała sama przejść i było dla niej dużym stresem, gdy mama pierwsza przeszła przez dziwne piszczące drzwi. Sprawdźcie co można zabrać ze sobą na pokład samolotu, a co musi być schowane do luku bagażowego. Płyny, nawet te o pojemności do 100 ml, sprzęt elektroniczny i metalowe przedmioty w bagażu podręcznym dobrze mieć na wierzchu. Na pewno zostaniecie poproszeni o wyciągnięcie ich z plecaka, nie ma potrzeby blokowania kolejki. Dobrym pomysłem jest wzięcie dla dziecka czegoś do jedzenia. Napoje są traktowane restrykcyjnie, jedzenie nie. Jedzenie jest dobrym sposobem na nudę, a nie ma potrzeby kupować w samolocie, gdzie wszystko jest dużo droższe. Odnośnie posiłków polecamy wziąć mus owocowy w tubce. W większości są o poj. do 100ml, zajmują mało miejsca i są napojem który może też trochę zapchać brzuszek :) Czasem można przekonać strażnika, że coś jest dla dziecka, a czasem się to nie uda, więc nie nastawiajcie się, że weźmiecie 1,5l butelkę wody na pokład samolotu „dla dziecka”, bo nie zawsze się to uda. Maluch ma swoje przywileje, ale wszystko co ponadto to dobra wola osoby sprawdzającej bagaż. Zabawki. Książeczki. Kolorowanki. Kredki. Interaktywne cudeńka. Wszystko czym wasze dziecko lubi się zająć powinno być priorytetem przy pakowaniu plecaka. U nas długi czas prym wiodła tablica zmazywalna.. Nie zajmuje dużo miejsca, kredki się nie gubią, a można po niej mazać prawie że w nieskończoność. Wy przetrzymacie kilka godzin w samolocie bez ulubionej książki, wasze dziecko niekoniecznie. W sytuacjach kryzysowych każdy (chyba) maluch zainteresuje się oglądaniem ulubionych piosenek z YouTube na telefonie. UWAGA! W samolocie nie ma Wi-Fi, bajeczki i pioseneczki należy zgrać sobie na telefon jeszcze w domu aby móc je oglądać bez internetu. Pozytywne nastawienie zawsze w cenie. Nawet jeśli nie wszystko idzie po waszej myśli, taksówka się spóźniła, ktoś się wepchnął przed was w kolejkę albo boli was głowa, bo trzeba było dzień wcześniej pożegnać się z kolegami z pracy – nie okazujcie negatywnych emocji. Dziecko szybko wyłapie, że coś jest nie tak i też będzie marudzić. „Może jednak te wakacje nie są takie fajne, skoro mamusia i tatuś się kłócą?” „Ale strasznie w tym samolocie, nawet tata się boi, chyba zacznę płakać”... Lepiej zrobić dobrą minę do złej gry. Musicie wytrzymać ze sobą (i całą resztą pasażerów) kilka godzin, zdenerwowane dziecko na pewno w tym nie pomoże. Najważniejsze. SIKU! Samolot to nie pociąg, w którym w każdym momencie można pójść do toalety. Od wejścia na pokład do momentu, w którym można odpiąć pas mija co najmniej pół godziny. Podobnie z lądowaniem. Sprawdzajcie sami ile czasu lotu wam zostało. W ostatnim momencie może się nie udać dojść z dzieckiem do łazienki, a potem lądowanie, wysiadanie z samolotu, czasem trzeba przejechać autobusem... Rodzic jest od tego, żeby przypilnować wszystkich potrzeb. Tips&Tricks. Na koniec kilka przydatnych rzeczy:
Autor: Karol
0 Komentarze
Wycieczki, czy choćby krótkie przejażdżki rowerowe z dzieckiem dla wielu rodziców na pewno są możliwością bardzo kuszącą. Często też budzą jednak sporo wątpliwości – od kiedy i jak przewozić dziecko? Przede wszystkim, żeby było to bezpieczne. Ale też żeby było wygodne, zarówno dla rodzica, jak i dziecka. Sama będąc zapaloną rowerzystką na rower z dzieckiem wsiadłam bardzo późno (Łucja miała prawie 1,5 roku). Wcześniej dużo na temat tego, jak wozić dziecko przeczytałam, długo wybieraliśmy odpowiedni fotelik. Kiedy zaczęliśmy kupować przyczepki, też przejrzeliśmy wszystkie możliwe porównania, opisy itp., sami wcześniej wypożyczaliśmy, żeby sprawdzić, jak nam one pasują. Wykorzystując te wiadomości, chciałabym przedstawić kilka podstawowych zasad, które, mam nadzieję, wielu rodzicom mogą pomóc. 1. Foteliki rowerowe są dla dzieci od około 18 miesiąca życia. A przynajmniej od momentu, kiedy chodzą same, stabilnie, utrzymują równowagę i panują nad swoim ciałem. Dziecko w foteliku (niezależnie od jego umiejscowienia i mocowania) narażone jest na ogromne przeciążenia. Dorosły amortyzuje wstrząsy stając na pedałach. Dziecko nie ma takiej możliwości. A na dodatek jego kręgosłup i cały układ kostny są jeszcze bardzo miękkie i podatne na wszelkie odkształcenia. 2. Dla najmłodszych dzieci tylko przyczepka z leżaczkiem-hamaczkiem. Wiadomo, że decyzja zależy od rodzica, ale bezpieczeństwo dziecka powinno być priorytetem. Fotelik nie amortyzuje. Przyczepka bez leżaczka dla malucha, który ledwo siedzi nie będzie ani wygodna, ani bezpieczna. Opcja chusta/nosidło nie daje żadnego zabezpieczenia dziecku. A wypadek (nawet niegroźny dla nas, ale bardzo niebezpieczny dla malucha) może się zdarzyć na najspokojniejszej drodze. 3. Nieważne, czy korzystamy z przyczepki, czy fotelika, używajmy ich zgodnie z instrukcją i zaleceniami bezpieczeństwa. Niby drobiazg, ale czasem stanowi on podstawę, żeby nic się nie stało. Dobre przyczepki mają mocowania zabezpieczone na kilka sposobów, są skonstruowane tak, żeby się nie przewróciły, chronią dziecko. Ale każde nasze niedopatrzenie może doprowadzić do wypadku – montaż na szybko, luźne przypięcie dziecka (żeby go nie uwierało), niedociągnięcie regulacji oparcia itp., to błędy, których na pewno powinniśmy unikać. Jeżdżąc z fotelikiem musimy pamiętać, żeby nigdy nie zostawiać dziecka na rowerze, jeśli na nim nie siedzimy/nie trzymamy go. Nawet jeśli cały czas mamy go w zasięgu wzroku i ręki. 4. Dziecko w foteliku powinno zawsze mieć kask! Znam kilku dorosłych rowerzystów, którym kask być może uratował życie, a na pewno uchronił przez poważnymi obrażeniami głowy. Pamiętajmy, że dziecko ma bardzo delikatną główkę, a poza tym nie zareaguje na wypadek odpychając się lub zasłaniając rękami. Ważne też, żeby kask był kupiony w sklepie sportowym i odpowiednio dopasowany do dziecka – zarówno jego rozmiar, jak i regulacja pasków i zapięcia. 5. Nie oszczędzaj na bezpieczeństwie. Na rynku są dostępne zarówno foteliki za dwadzieścia złotych, jak i przyczepki za 300-400 zł. Nie mają one jednak żadnych atestów, a więc gwarancji, że konstrukcja oraz wykorzystane materiały są odpowiednie. Czasem słyszę głosy, że całe dzieciństwo my, nasi rodzice i dziadkowie jeździliśmy na ramie lub w wiklinowych koszykach na kierownicy bez pasów i jakoś przeżyliśmy. Ostatnio spodobała mi się odpowiedź, że kiedyś człowiek łupał kamień o kamień i mieszkał w jaskini… Jeśli wiemy co nieco o zagrożeniach i ryzykach, to dlaczego ich nie zminimalizować? Zwłaszcza, że chodzi o zdrowie naszych dzieci. 6. Jeżdżąc z dzieckiem musimy pamiętać, że przyczepka jest szeroka i sięga sporo za rower, a fotelik z zawartością zmienia obciążenie roweru, a przez to jego stabilność i zwrotność. Chociaż jazda chodnikami i ścieżkami rowerowymi jest zazwyczaj sporo wolniejsza niż ulicą, to z maluchem staram się wybierać jednak te spokojniejsze warianty (choć po ulicy czasem też jeżdżę, ale robię to bardzo ostrożnie. Z przyczepką tylko mając drugą osobę, która osłania przyczepkę od tyłu). 7. Większość przyczepek jest wyposażonych w odblaski plus odblaskowe elementy, ale dobrze zadbać także o oświetlenie. Zwłaszcza, jeśli planujemy poruszanie się po zmierzchu lub po ulicy (nigdy nie mamy pewności, że nie zepsuje się pogoda i nie zrobi się burzowo ciemno). 8. Nic na siłę. Tak jak w przypadku wszystkich innych atrakcji z dzieckiem – nie przesadzajmy z naszą ambicją. Dziecko zazwyczaj nie lubi monotonii. Cały dzień w drodze – nawet na przemian w przyczepce i foteliku – może się nagle znudzić. A zmęczony fizycznie zbyt długa wycieczką rodzic, też ma zazwyczaj mniej cierpliwości i chęci negocjacji ze zmęczonym młodym człowiekiem. Jeśli chcesz się wybrać na wycieczkę, ale masz wątpliwości, co wybrać, jak się przygotować, czy dziecko jest już w odpowiednim wieku, chętnie pomożemy i doradzimy! U nas dostaniesz zarówno przyczepki (także z leżaczkiem), jak i dobre foteliki. Zapraszamy do kontaktu. Autor: Ania
|
MyAnia, Karol, Łusia i Asia. Dwoje dorosłych, których połączyła miłość do gór, rowerów i podróży. I dwa maluchy, które ci dorośli postanowili zarażać pasją. Archiwa
Czerwiec 2018
Kategorie
Wszystkie
|